niedziela, 31 sierpnia 2014

#3 Jutro szkoła!


Już jutro idziemy po swoje plany lekcji :)
Jak mam być szczera to się wcale nie cieszę ._.
Kwestią nad którą się zastanawiam się to jak będzie z posiłkami w szkole. Będę musiała poszukać jakiś pomysłów na posiłki do szkoły. Chciałabym zmienić coś, kanapkowa rutyna może być później męcząca, oczywiście można zmieniać składniki na kanapkach, ale ja bym chciała zabierać jakieś ciekawe rzeczy typu sałatki i inne zdrowe przekąski. 
Wiele inspiracji znajdę w internecie :)
Drugą rzeczą jeśli chodzi o posiłki to to, że muszę sobie ustawić grafik jedzeniowy. Będę się starała jeść zapychające śniadania, no i ogółem ten posiłek. Wszyscy mówią, że jest to najważniejszy posiłek i się z tym zgodzę. Jednak czasem jest tak, że śpieszymy się bardzo i w biegu robimy jakieś śniadania. Mam nadzieję, że pomimo iż jestem w klasie maturalnej, nauczyciele nie ułożą nam okropnego planu. Boję się, że lekcje będę mieć do jakiś wymyślnych godzin, a do tego dochodzą moje dodatkowe zajęcia, jakimi są korepetycje. Nie zawsze chce się iść od razu na zajęcia, chcę mieć też kilka minut na zmienienie toreb i jedzenie. 
Nie cierpię kiedy burczy mi w brzuchu z głodu. Szczególnie kiedy jadę do szkoły, albo z tramwajem. Zawsze myślę, że każdy to słyszy. Mimo iż zazwyczaj mam słuchawki na sobie. Dlatego ważnym będzie dla mnie spożywanie posiłków regularnie. Kiedy organizm się przyzwyczai powinno pójść łatwiej :) Do tego wpleść w to ćwiczenia. Nie chcę zaniedbywać nauki, a jak jak to wszystko pogodzę?
3majcie kciuki by mi się udało!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

#2 Słodycze! Gdzie jesteście?


Jest ciężko. Jest bardzo ciężko, a po tytule możecie odpowiedzieć sobie na pytanie. Zero słodyczy. Katorga mode on. Dzisiaj chyba mogę powiedzieć, że mam za sobą pięć posiłków. 


Śniadanie: 
Jogurt naturalny z kiwi +mięta gorzka

Przekąska:

Brzoskwinia

Obiad:

Kurczak z brokułem i ryżem. Zero bułki tartej, zero sosów. Nic
Tu muszę napisać, że mimo to wszystko było idealne. Nie posoliłam kurczaka- bo ryż i brokuł już miały sól. Gdyby ktoś się zdziwił to od razu piszę, że nie jest to wyczuwalne. Przyprawiałam kurczaka, a tam już w składzie przypraw tę truciznę mamy, więc po co dodawać ją dodatkowo.

Ćwiczenia z Ewą Chodakowską: Skalpel (muszę wrócić do swojego tępa więc na razie lekko)

Przekąska:

Banan
Kolacja:

Wciąż przede mną, mimo iż nie jestem głodna wiem, że po treningu trzeba tak czy siak coś zjeść, zrobię to później gdy uczucie sytości minie. Plus piję dużo wody :)

Dlaczego kiedy czegoś się podejmujemy, pragnienie zjedzenia czegoś słodkiego jest tak silne? 
Ech...Muszę się dzielnie trzymać. Życzcie mi powodzenia :)



sobota, 16 sierpnia 2014

#1 3, 2, 1 Start!


Słowem wstępu określę tematykę bloga, zamierzam go prowadzić czysto lifestyle'owo. Oprócz diety (o tym zaraz) będę starała się Was zwabić postami o innej tematyce. Mam nadzieję, że Wam się to spodoba!

Swój blog będę traktować jak swój dziennik, w którym będę zapisywać wszystko co związane z moją dietą. Nie lubię słowa odchudzanie, unikam go jak ognia. Dieta brzmi w porządku, określa to nasze sposób odżywiania. 
Całe swoje wyzwanie, tak to nazwijmy, zaczynam od poniedziałku. Często mówimy. Zacznę jutro, zacznę jutro. A jutro zmienia się w kolejne jutro itd itd.
Będę temu zapobiegała, a ja wiem iż jak na coś się uprę to to zrobię.

Moja dieta obejmuje racjonalne żywienie wykluczając słodycze. Aktywność fizyczna przynajmniej sześć razy w tygodniu, jeden dzień na odpoczynek w celu regeneracji mięśni.
Przyznam się, że od 4 miesięcy ćwiczę. Wpierw z Mel B, gdy ta zaczęła mnie...nudzić i przestała mnie męczyć zaczęłam Skalpel Ewy Chodakowskiej, następnie Turbo spalanie.
Niestety powolutku się załamywałam co prawda na początku ubyło mi -3cm w brzuchu, a później zastój. Jadłam regularnie, wykluczyłam też słodycze, ale diabeł tkwi w szczegółach. Pewnie coś robiłam źle, skoro nie widziałam efektów. Jednak nie było i nie jest mi dane dowiedzieć się co. Wraz z nadejściem urlopu wróciłam do dawnych nawyków żywieniowych. Co prawda nie kupowałam sama z siebie słodyczy, jednak nigdy nie odmawiałam poczęstunku. Po powrocie zjadłam pół puszki mleka zagęszczonego słodzonego i wiecie co? Obrzydziło mnie.

Nie posmakowało mi i chodź mój mózg krzyczał ,,Chcę to! Chcę to!" to była chwilowa zachcianka. Wraz z pierwszą łyżką wiedziałam, że nie tęskniłam za tym naprawdę. Mam świadomość, że taka puszka zawiera około, jak nie ponad 1500 kalorii, ale i tak nie zjadłam jej całej. Tak mnie odrzuciło, że wylałam resztę do zlewu. Marnotrawstwo powiecie, ale ja się poczułam się lepiej na duchu. Jeśli chodzi o ciało, od razu poczułam się źle. Wydęta i ociężała. Dlatego nie polecam posiadania słodyczy ,,na czarne dni". Teraz nic słodkiego nie leży u mnie w szufladach (Tylko w barku rodziców :P) i nie kusi. 

Mam kilka pomysłów na posty, będę starała się umieszczać foodbooki. 
W moich przyszłych postach nie będzie chodziło o to by liczyć kalorie, codziennie się mierzyć.
Chcę wymodelować swoje ciało, wysmuklić. Jednak jestem świadoma, że może mnie czekać długa droga. Od razu mówię, nie, nie jestem gruba. Również nie nie wiadomo jak szczupła. Jestem pewna, że osiągnę swój cel. Kto wie, może która z treści na moim blogu Was zainspiruje do czegoś :)
Liczę, że mój blog się Wam spodoba!

Pozdrawiam!
Emyly